"Trzy humorzaste cytrzystki, dwie chude harfistki i skrzypek wirtuoz z Hongkongu [...]" – tak brzmiał początek dyktanda, czy było trudne – o tym najlepiej wiedzą uczniowie gimnazjów, którzy po raz kolejny wzięli udział w konkursie ortograficznym ,,O pióro Wójta Gminy Grodzisko Dolne" organizowanym przez Gminną Bibliotekę Publiczną w Grodzisku Dolnym.
Głównym celem konkursu jest: wdrażanie do przestrzegania poprawności ortograficznej, kształcenie nawyku poprawności pisania oraz rozbudzanie ambicji szlachetnego współzawodnictwa.
Do konkursu, który odbył się 17 marca 2016 r., zgłosiło się 14 uczniów.
Zwycięzcą została nasza aktywna czytelniczka Ewa Pelc – uczennica II klasy gimnazjum im. Jana Pawła II w Grodzisku Dolnym, która otrzymała zestaw pióro + długopis ufundowane przez Wójta Gminy Grodzisko Dolne a także nagrodę książkową od biblioteki.
Pozostali laureaci otrzymali nagrody książkowe ufundowane przez GBP. Oto oni:
II miejsce – Gabriela Grabowiec, Zespół Szkół im. Jana Pawła II w Grodzisku Dolnym
III miejsce – Oliwia Dobel, Zespół Szkół im. prof. Franciszka Leji w Grodzisku Górnym
IV miejsce – Dominika Rzepko, Zespół Szkół im. Jana Pawła II w Grodzisku Dolnym
V miejsce – Magdalena Mach, Zespół Szkół im. prof. Franciszka Leji w Grodzisku Górnym
Wszyscy uczestnicy konkursu otrzymali pamiątkowe dyplomy.
Zdolnej młodzieży gratulujemy. Dziękujemy Wójtowi Gminy za ufundowanie nagrody głównej, a dyrektorom i nauczycielom gimnazjów za współpracę.
Poniżej zamieszczamy tekst dyktanda dla wszystkich, którzy chcieliby się z nim zmierzyć. (Pobierz )
Trzy humorzaste cytrzystki, dwie chude harfistki i skrzypek wirtuoz z Hongkongu zaplanowali podróż niemalże dookoła świata.
Pokłócili się jednak z chytrym impresariem o żenująco niskie gaże. Drążyli temat raz po raz.
W repertuarze mieli piosenkę o prząśniczce i wrzecionie, chór juhasów z „Halki” Moniuszki i melodię o zbójnickim harnasiu.
Charyzmatyczny skrzypek prężył się i przechwalał, że nie uznaje półśrodków. W przeddzień podróży znienacka przeżył traumatyczną przygodę w restauracji.
Utknął mu w tchawicy kęs hodowlanego węgorza. Rzężąc na wpół żywy żachnął się, że rzekomo był on nieświeży. W sukurs przyszedł mu Hindus, który na co dzień był chirurgiem na Hawajach. Muzyk natychmiast zażądał rekompensaty.
Współwłaściciel restauracji zarzekał się, iż półprodukt przechowywano w hermetycznym pojemniku na mrożonki i przestrzegano zasad higieny. Po dwuipółtygodniowej zwłoce zespół wyruszył półciężarówką.
Myślałby kto, że horror się skończył. Jednakże pech ich nadal prześladował. Ugrzęźli w trzęsawiskach nad Biebrzą koło Kanału Augustowskiego.
Wczesnowiosenna aura, niesprzyjająca kontemplowaniu cudów natury, zharmonizowana była z ich humorami. Zamarzyli o przytulnych łóżkach i zagrzebaniu się pod pierzynami. Trafili tymczasem do pseudo hotelu pełnego zhardziałych wagabundów podejrzanego autoramentu.
Przesyt wrażeń wpłynął na plany niefortunnych muzyków i odwiódł od dalszych wojaży.